sobota, 4 listopada 2023

covid 19

 witam

Pandemia dała wszystkim do wiwatu. 
Prawo i Sprawiedliwość straciło wtedy kilka procent sondażowego poparcia i tego do wyborów 15 października 2023 nie udało się odrobić. Czy rząd miał jakiekolwiek szanse, żeby podtrzymać zaufanie społeczne. Moim zdaniem nie miał.
A piszę to jako facet który nie szczepił się ani razu i który od samego wybuchu covid-19 przeczuwał, że to mocno przesadzone, światowe uderzenie w ludzką wolność i jej zdobycze. Ja rozumiem totalną opozycję która kontestuje każdą decyzję i która może sobie bredzić, że postawiłaby się Światowej Organizacji Zdrowia WHO, że olałaby całą oszalałą ze strachu zbiorowość polityczną. Że wyszedłby gościu i powiedział "lipa".
Gorzej, że takie głosy, takie artykuły wypisują byli wyborcy PiS. Trzeba nie mieć za grosz wyobraźni albo mieć nierówno pod sufitem żeby nie przewidzieć co by się stało gdyby rząd zlekceważył pandemię.
Codzienne, wielotysięczne marsze z nieboszczykami na ramionach lub drzwiach (Janek Wiśniewski) zmiotły by Prawo i Sprawiedliwość w miesiąc, polityków woziłoby się w taczkach a w wyborach 2023 Zjednoczona Prawica dostałaby poniżej 3%. To pewne.
Da się to jeszcze sprawdzić. Połączona Służba Zdrowia (firmy farmaceutyczne itd.) wyjdzie niebawem na czoło wszystkich kast i numer z pandemiami będzie się cyklicznie powtarzał. Oni wiedzą jakie mają zasięgi i wiedzą doskonale jak każdy boi się o własne życie. 
No nic, zobaczymy. Chyba, że jakaś wojna zdmuchnie nas z powierzchni ziemi dużo wcześniej.

Na miejscu PiS, "Trzeciej drodze" dałbym nawet 70% władzy. Premiera, Marszałka Sejmu i siłowe resorty. Bartoszewskiego postawiłbym na czele MSZ a Sawickiego w MR. Oddałbym sądy, MSW i 60% udziałów w Spółkach Skarbu Państwa byleby tylko zachować ostatni, ośmioletni kierunek najwspanialszych zmian od nie pamiętam już kiedy. Zostawiłbym dla zwycięskiej partii gospodarkę, MF, szkolnictwo i może wojsko. Czasy są tego warte.
Tusk nie da "Trzeciej drodze" nawet 10% takiego koszyka, co więcej Polskę 2050 połknie bez popijania.

Dawno, dawno temu co rok, na cztery dni, geodezyjna Polska (wtedy około 400 osób) spotykała się na branżowych mistrzostwach w brydżu sportowym. A że byłem całkiem niezły w te klocki to w jednej parze grałem tam i z mistrzem olimpijskim i z wieloma członkami i członkiniami narodowej kadry. A wszystko przez tradycję. Jedna noc była bowiem "wieczorkiem zapoznawczym" po której sporą część zawodników dopadała niedyspozycja i przed kolejnym, porannym turniejem na gwałt szukało się partnera. Imprezy organizowane były w najznamienitszych miejscach (np. zamek Książ, uzdrowiska itp.) a sponsorowały je w całości państwowe firmy w których byliśmy zatrudnieni więc puszczały wszelkie hamulce zakrapianych ograniczeń. Rozdań się już oczywiście nie pamięta ale te noce....
Długie, drewniane ławy które aż uginały się od alkoholu. A trzeba wiedzieć, że lata 76/89 XX wieku to czasy kiedy "na kartki" była nie tylko wódka, ale mięso, papierosy, benzyna, słodycze czy nawet buty a papier toaletowy robił za towar luksusowy. Rozpalone ogniska, gitary i kilku wodzirejów umiejących biesiadną piosenką rozruszać towarzystwo. Tam też na serwetce dopisywałem czasem nowe zwrotki do popularnych przyśpiewek. Jedna z nich do dzisiaj mnie śmieszy 😀

Udało się wywołać zgorszenie niemałe.
Nocą wyszedłem w miasto, zalać w karczmie pałę.
I gdym siedział urżnięty trawiąc galon wina
do stolika podeszła golutka dziewczyna.
W oczach jej zobaczyłem ten błysk, sami wiecie,
więc porwałem ją w kurdesz, w knajpie, na parkiecie.
Plącze mi się w podrygach pomiędzy nogami
Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami…

cdn
pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz