witam
Po kapitalnym hazardowo czwartku (początek kilku serii 5/5) przyszedł feralny piątek w którym jak na ironię przewracał się mecz za meczem poczynając od BJMC (0-1) w Bangladeszu a kończąc na Martizburgu (2-1) w RPA który szczególnie zalazł mi za skórę, z bramką w 92 minucie bo jakżeby inaczej.
Jedynie Kamil Stoch którego miałem we wszystkich rozpisach "na pudle" (kurs 2,00) spowodował, że nie skończone jeszcze kilka kuponów może złożyć się na tyle, żeby to co wysłane wróciło z tarczą.
Konkurs MŚ w skokach narciarskich na małej skoczni w Seefeld zasługuje na parę osobnych zdań bo takich emocji jakie stworzył nie doświadcza się często. 26 minut (licząc minutę na skok) dreszczowca którego nie wymyśliłby Alfred Hitchcock z finałem w postaci złota dla Kubackiego i srebra dla Stocha to coś tak niemożliwego jak finisz Jakuba Krzewiny na HMŚ w Birmingham (4x400m) z halowym rekordem świata.
21,65 Michała Haratyka we wczorajszym pchnięciu kulą na HME w Glasgow to już tylko wisienka na torcie. Był w słabszej formie, miał nie jechać na zawody a tu taka seria, z trzecim tegorocznym wynikiem na świecie.
Dzisiaj - podobnej serii sam bym sobie życzył ale póki co nie mam pomysłów. Czas wziąć się do pracy, pomieszać 13 meczów i wysmażyć z tego nieziemski cymes....
cdn
pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz