środa, 14 września 2016

Warszawa i okolice

witam

Temat z którym chcę się dzisiaj zmierzyć jest dla warszawiaka z dziada, pradziada najbardziej aktualny z tej oto przyczyny, że sprawy szeptane będące dotychczas tajemnicą poliszynela zostały skomasowane w jednym, spójnym przekazie i podniesione do rangi szokującego w swojej wymowie, dyskursu publicznego.
Rzecz dotyczy w pojęciu obiegowym reprywatyzacji gruntów warszawskich i jest to wątek tak skomplikowany, że jeno subtelnie się po nim prześlizgnę.
Historia świętego prawa własności to opowiadanie o przyzwoitości i obiektywizmie z jednej strony a o podłości i krzywdzie z drugiej.
Przez całe wieki te dwie sprzeczności porywały się na siebie i wzajemnie się wyniszczały. Na całym świecie.
Dzieje podboju Indian obu Ameryk pod koniec XV wieku i tworzenie nieludzkich rezerwatów czy kolonizacja Afryki głównie przez państwa zachodniej, "cywilizowanej" Europy z jej najbardziej zwyrodniałymi przykładami segregacji rasowej (belgijski wzorzec Tutsi - Hutu) do dzisiaj nie doczekały się uczciwych rozliczeń i pewnie nigdy tego nie doczekają choć materia do obrachunku jest stosunkowo prosta.
A przecież w wielu miejscach kuli ziemskiej, wiele krajów i Narodów ma przeszłość tak powikłaną, że czasem trudno o bezstronność i obiektywizm.
Koleje losu Polski jako światowej potęgi stanowią osobny rozdział. Koszmar podczas zaborów (1772-1918) a już w szczególności los Warszawy  barbarzyńsko zniszczonej przez hitlerowskie Niemcy  do dziś woła o pomstę do nieba. O wojenne reparacje.
https://www.youtube.com/watch?v=_svAHZHE1uA

Tak wyglądała z lotu ptaka, hekatomba miasta. Nieistniejące fizycznie kamienice z hipotekami zadłużonymi w czasach przedwojennego kryzysu nawet ponad własną wartość i parcele o niemożliwej do ustalenia własności kiedy to tysiące obywateli sprzedało majątek przed emigracją "za wielką wodę". Te fakty ujęte w księgach wieczystych w dużej części spaliły się podczas zniszczeń wojennych PBN i przepadły na skutek wywiezienia przez Niemców całych wagonów dokumentacji (część odnaleziono).
W latach 1939-1945 obrót nieruchomościami dalej był możliwy i trwał w najlepsze lecz odbywał się często bez udziału rejenta przed którym należało udokumentować swoją "aryjskość".  To dodatkowo potęgowało niemożność ustalenia właściciela gruntu bezpośrednio po kapitulacji okupantów.
Z jednym trzeba się zgodzić bezsprzecznie. W trudnych okolicznościach prawnych przyszło Polakom odbudowywać swoją Stolicę.
26 października 1945 roku KRN uchwalił ustawę o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy zwaną potocznie Dekretem Bieruta.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dekret_Bieruta
Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że był to zabór mienia ale nie mnie to oceniać. A okolicznością łagodzącą na pewno nie były ustalone terminy odwołań od administracyjnych wywłaszczeń. Typowe pozory i fikcja.

I w tym oto momencie mamy rok 2016. I chciałbym odnieść się do warszawskiej reprywatyzacji która trwa już kilkanaście lat, w miarę rzeczowo, bezstronnie i sprawiedliwie. Ale nie umiem. Oczywiście wszystkie przypadki łamania prawa w postaci fałszywych pełnomocnictw, wyłudzeń oraz przestępstw sądowych i urzędniczych należy wykryć i przykładnie ukarać z przepadkiem mienia włącznie:
http://reprywatyzacja.miastojestnasze.org/
ale co zrobić z roszczeniami zasadnymi ?
Po Pierwszej Wojnie Światowej naczelną zasadą było dobro Ojczyzny i generalnie rzecz ujmując nic nie oddawano.Ale praktycznie i nie zabierano a w obydwie strony byłoby co. Współpraca z carskim i nie tylko carskim ciemiężcą i zorganizowanie Targowicy ale też i obrona Baru, bohaterowie obszarnicy i magnaci. Wywyższeni oraz skazani na śmierć i straceni.
Ich wszystkich objęła Reforma Rolna dopiero 6 września 1944 roku.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Reforma_rolna_w_Polsce_(1944)
Klasa robotnicza odebrała im właściwie wszystko bo poza pozostawieniem 50 hektarów zastosowano rozliczne represje adekwatne do ówczesnych rewolucyjnych poglądów. Szczerze mówiąc jednych jest mi żal innych nie ale czy reforma też nie czeka na swoją kolej do wyrównania strat.
A wywłaszczenia pod ważne z punktu widzenia Państwa obiekty jak lotniska, drogi, fabryki w latach 40, 50, 60 i 70-tych. Gospodarze otrzymywali wprawdzie odszkodowanie ale często w ramach protestu nawet go nie odbierali tak minimalne były to kwoty. Przyjeżdżało KBW, grodziło teren, dawało papier z pieczątką i cóż można było zrobić ?
Tak w ogóle to sprawiedliwość chadza dziwnymi ścieżkami.
Dwóch braci z podwarszawskiego prywatnego gospodarstwa rolnego. Starszy idzie na lekarza a rodzina składa się na studia, na mieszkanie w mieście czasem na samochód. Młodszy od 4 rano, dzień w dzień haruje na 10 hektarowej ojcowiźnie. Dwa światy.
Przychodzi rok 1971 w którym Cyrankiewicz podpisuje ustawę o uregulowaniu własności gospodarstw rolnych. I oto młodszy brat staje się od ręki właścicielem wszystkiego a starszy jest doszczętnie pozbawiony majątku. Tak z grubsza do 1990 roku nic się nie dzieje, wieśniacze czworaki versus doktorskie apartamenty, potem ceny gruntu zaczynają szybko rosnąć nierzadko tysiąckrotnie a prawo jest niewzruszalne. I bądź tu bracie teraz obiektywny, samokrytyczny i po prostu fair.
To sprawa rodzinna, względnie łatwa. Ale gospodarstwa w świetle ustawy przejmowali też masowo zwyczajni użytkownicy którzy  musieli tylko udowodnić przed urzędnikiem dzielnicy, że pracują na polu przynajmniej pięć lat. I właściciel nie miał nic do gadania. Tracił mienie.
Jak wyrównać te wszystkie przypadki opisane powyżej. I czemu jedni maja nadzieję a inni nie mają żadnych szans.....
Taki jest pies pogrzebany..:)

cdn
pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz