poniedziałek, 17 grudnia 2018

Syzyfowa praca

witam

Tak jak większość tekstów publicystycznych także dzisiejszy wpis okraszę krótkim wstępem który w pewnym istotnym fragmencie wiążę się z największym skandalem jakiego przyszło mi być świadkiem. Chodzi mianowicie o wyborczy szwindel opisany w dwóch poprzednich notkach do którego mam zamiar powracać aż do znudzenia.
Ok, pisałem już nieraz, że we wczesnych latach 90-tych ubiegłego stulecia podział partyjny w Polsce przebiegał zupełnie inaczej niż dziś, i że jako zdeklarowany konserwatysta bywałem na różnych spędach o rozmaitej konfiguracji poglądów. MY i ONI znaczyło wtedy "NSZZ Solidarność" kontra komuchy, tak mi się przynajmniej wydawało.
Na jedne z większych, zorganizowanych w plenerze zgromadzeń czynnych już polityków i ich fanatycznego zaplecza, całej rzeszy "internistów" i wszystkich znajomych królika pojechałem wynajętym z wypożyczalni Mercem S (mój Volvo był u elektryka) i choć przemierzyłem krajowe drogi wzdłuż i wszerz, tamtego wieczora nie zapomnę. Z tyłu na kanapie znajomy szef kancelarii Prezydenta z żoną a przede mną niespodziewana, bardzo intensywna ulewa. Niby standard, tyle że nie zapytałem gostka od wynajmu bryczek gdzie w tym "bajerze" uruchamia się nawiew i wycieraczki (do dzisiaj nie wiem) tak więc przez zaparowane i zadeszczone szyby jechałem praktycznie w ciemno. Jakoś dotarłem...
Zapewne przez tę stresującą podróż, już w trakcie przyjacielskich pogaduszek przy gorzale byłem a priori mocno rozdrażniony i całkiem rozbity. Drugim powodem była z pewnością zdecydowana dominacja ludzi z Unii Wolności i tak jak to dzisiaj pamiętam ich gigantyczny popis bufonady. Jak te pawie puszyli się dookoła i zastanawiałem się czy to tak tylko przed sobą czy mają to we krwi. Najpewniej właśnie wtedy pewien profesor czytał bajki po francusku przyszłym tytanom ideologii.

Nazwałem niniejszy wywód "syzyfową pracą" nie bez kozery. Kamień który POKO stara się wturlać pod górę będzie się staczał systematycznie aż wyląduje pod progiem 10%. To efekt wyborczego kłamstwa o mocy żywiołu. Efekt pogardy zaserwowanej mieszkańcom Warszawy w tym własnym wyborcom.
Obniżenia bonifikaty za przekształcenie użytkowania wieczystego we własność z 98/99% do 60% czyli wzrost opłaty jednorazowej o 20/40 razy, na czym Miasto ma zarobić 1.700.000.000zł nie da się niczym obronić. Próba wykorzystania przez komunizujących propagandystów wcześniejszej ustawy Prawa i Sprawiedliwości która z mocy prawa pozwala dokonać tej zamiany przy 95% bonusie nie jest skierowana do statystycznego Kowalskiego. Żeby z niej skorzystać wniosek MUSZĄ podpisać i zapłacić 5 stawek rocznych całe spółdzielnie mieszkaniowe (wszyscy co do jednego), lub całe wspólnoty mieszkaniowe. Kiedy w tych wielorodzinnych tworach znajdzie się choć jedna osoba starsza której nie stać, jedna osoba bez przeprowadzonego spadku, ktoś przebywający daleko za granicą lub ktoś kto zwyczajnie nie chce w całej rzeczy uczestniczyć bo sprzedaje właśnie lokal, to wniosek przepada.
Jest za to jedna grupa która z łatwością podchodzi pod ten projekt. Grupa która przejęła warszawskie kamienice w procesie reprywatyzacji w tym pełnomocnicy 134 letnich, wciąż żyjących byłych właścicieli.

Ale najbardziej nikczemne jest podniesienie przez RM (POKO) opłat rocznych za użytkowanie wieczyste pomiędzy 18.10 (uchwała 98/99) a 13.12 (uchwała 60%) czasami jak słyszałem kilkukrotne. W listopadzie ludzie otrzymali takie decyzje gremialnie a kiedy minął czas na ewentualne odwołanie wolta została wykonana. Myślę sobie, że można by starać się o przywrócenie terminu ale to już inna para kaloszy...

PiS: 9'11"
Jak koncertowo spieprzyć dobre typy w skokach pokażę na ostatnim przykładzie. Tak było przez cały tydzień w biathlonie i lidze angielskiej. Same plusy + lewizna na remisach. W sumie tydzień na lekkim minusie.
https://www.sts.pl/pl/user/?action=show-ticket-detail&id=313501899010702712&live=&ajaxCall=1&ticket_index=1&fullticket=1

cdn
pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz