witam
Tytuł dzisiejszej opowieści nie pozostawia złudzeń. Od teraz pogodziłem się z faktem, że dłużej nie da się już ciągnąć tego cyrku i bez dofinansowania licznika nic nie zwojuję. Po prawdzie licząc od 1 stycznia wciąż jestem na plusie bo "szmalec" przecie wypłacałem ale gra "na oparach" i próba wyciągnięcia fruktów praktycznie z niczego to nie jest zabawa dla podstarzałych tygrysów...:)
Inna rzecz, że krąży w przyrodzie jakaś makabryczna nienormalność. Bo kiedy oto kompletem weszła Kenia (2 zagrane/2 trafione), Oman (2/2), Argentyna (1/1) i pojedyncze, latające X-sy - na całej linii zawiedli mnie kolarze. I to w chwili kiedy właśnie wczoraj opisałem z jaką łatwością przygarniam etap po etapie. Tylko napisałem i zonk....
Za bardzoś się chłopie rozbuchał i fatum przywaliło natychmiast jak grom z jasnego nieba.
Ok, narzekam i narzekam choć puściłem jakieś cielęta do walki za ostatnie grosze. Ale to łabędzi śpiew, patrzę na nie obojętnie i nie zamierzam niczemu dopingować. Idę na dłuższy spacer a wieczorem zupełnie zblazowany sprawdzę co tam w trawie piszczy..
cdn
pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz