witam
Kiedy w trzecim, decydującym secie tenisowego finału French Open Iga Świątek przegrała 7 gema przy własnym podaniu muszę się przyznać, że wiary w zwycięstwo Polki nie straciłem ale ogarnęły mnie poważne co do jej triumfu wątpliwości. Mecz z Sabalenką wyciągnięty przez Czeszkę ze stanu 2-5 i ten słynny przesąd który nie raz podcinał skrzydła faworytom choć jest podobno tylko czczym wymysłem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gem_lacostowski
Skończyło się tak jak Pan Bóg przykazał. Trzy ostatnie gemy dość pewnie wygrała Iga wykorzystując doświadczenie zdobyte w 12 wygranych wcześniej finałach WTA i Paryż po raz trzeci został zdobyty.
Następny poważny cel - Wimbledon, Londyn.
Został niecały miesiąc (3-16 lipiec) więc trzeba czasowo zatrudnić czarodzieja (szarlatana) od trawy żeby swoje tajemne, magiczne sztuczki scedował na barki naszej tenisowej gwiazdy.
Wygrać Wimbledon, ale to byłby niezły numer....😀
To nie wszystkie moje wczorajsze zwątpienia. W jedynym meczu w Gambii postawiłem away win (2) na kilku kuponach choć pierwszą zasadą którą na zawsze wyryłem sobie w mózgownicy jest nie szukanie zwycięzców w krajowych ligach w których strzelenie bramki to ewenement i w których praktycznie każdy mecz może zakończyć się podziałem punktów. Do 85 minuty kląłem sam siebie za głupotę ale los zlitował się w końcu nad biedną duszą.
https://www.livescore.in/pl/mecz/t8HHblpB/#/szczegoly-meczu
Ok, siadam do zawiązania jakichś nowych zestawów. Opcji za wiele nie ma. Chyba, że wykorzystam kolejną własną zasadę, że oto w ostatniej kolejce ligowej drużyny grające o przysłowiową pietruszkę zasadzą się na najwyższe kursy. Coby było na wakacje. To taki test na uczciwość w sporcie...
cdn
pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz