czwartek, 14 czerwca 2018

Na załapańca

witam

No i udało się doczekać do Piłkarskich Mistrzostw Świata 2018. Piszę że się udało bo wielu kumpli z którymi jeszcze nie tak dawno o tym rozmawiałem, nie dotrwało. Ten stan będzie się niewątpliwie pogłębiał bo co tu dużo mówić - garściami biorą z mojej półki.
Tak więc od stycznia 55 kiedy to zawitałem na tym łez padole nie mam co narzekać na tę konkretną okoliczność. Ale i z tym nie było łatwo. Jak już kiedyś wspominałem mój starszy braciszek przeżył tylko kilka dni a na tamten świat w 1954 roku wysłało go Państwo które testowało badziewną szczepionkę przeciwko polio na noworodkach.
Nauczka była taka oto, że od zarania nie szczepię się na nic wspomagając się od czasu do czasu medycyną naturalną. Tylko raz, kiedy po Warszawie rozlazły się plotki o katastrofie w Czarnobylu, bo oczywiście komunistyczna propaganda o tym fakcie długo milczała, przestraszony poleciałem do pogotowia na kilka łyków płynu "lugola"....
Do 20-ki bywało raz tak raz siak aż do momentu kiedy coś się wydarzyło. Piłem wtedy na umór najpewniej pod wpływem miłosnych porywów lub dla odmiany miłosnych niepowodzeń i w któryś z tych wesołych dni wróciłem w nocy do domu naprany jak stodoła. Już w przedpokoju, jakby wyjęty ze scenariusza Foxa Muldera z "archiwum X", dopadł mnie snop niewyobrażalnie jasnego światła który przenikał przez ściany, przez okno, przez ciemność ciągnąc mnie gdzieś wgłąb siebie, w nieznane. Broniłem się przed tym z całych sił i trudno określić czy trwało to tylko chwilę czy dwie dość, że obudziłem się rano w kuchni na podłodze. I nie był to na pewno sen o czym jestem przekonany, i wciąż pamiętam szczegóły jakby rzecz wydarzyła się wczoraj.
Kolejny przełom a właściwie cud miał miejsce podczas powrotu samochodem z trzydniowego kongresu brydżowego chyba z Zamku Książ. Jechaliśmy nocą całą czteroosobową drużyną a wypasiona fura Andrzeja którą kupił po geodezyjnym kontrakcie w Iraku mknęła jak po sznurku. W pewnym momencie w dalekiej perspektywie ukazało się światło auta jadącego z naprzeciwka i w tej niewielkiej poświacie dało się zauważyć ciężarówkę czarną jak śmierć stojącą niemal przed samymi oczami na naszym pasie ruchu. W to, że Jędrek ją ominął nie mogę uwierzyć do dzisiaj i ten fakt traktuję jako zjawisko nadprzyrodzone. Niestety z całej czwórki do MŚ-2018 dotrwałem tylko ja. Wszystkich zmogła iracka ameba przed którą uratowały mnie wyścigi konne na Służewcu. Mogłem przyjąć kontrakt w Iraku, zarobić sporą kasę w rok czy dwa ale tracić koński sezon było dla mnie nie do pomyślenia.
O raku nie będę pisał żeby nie zapeszać. W sumie kurs na przeżycie wystawiałem na 1,10 i faworyt wszedł póki co dowolnie. Póki co....
Ok, za kilka godzin pierwszy mecz a historia lubi się powtarzać. Pamiętam dobrze jak nie tak dawno, gospodarz wielkiego turnieju dostał w prezencie najsłabszą grupę i na własnych śmieciach zajął w niej ostatnie miejsce.

cdn
pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz