witam
Zebrało mi się na dogłębne wspomnienia ale z większości poniższych zdarzeń chciałbym wyciągnąć jakieś kompleksowe wnioski. Otóż tak to jest, że na ogół nic nie szło "w kupie" i tylko mozolna praca w konkretnym kierunku dawała wymierne efekty. No, może poza pierwszym sukcesem w Warszawskiej Grze Liczbowej "Syrenka" w której ze śp. kolegą Wojtkiem jako jedyni trafiliśmy 5-kę (czyli komplet) i natychmiast, za połowę wygranej wysłaliśmy system na kumulację Ligi Angielskiej gdzie przybłąkały się dwie 12-ski z trzech trafionych w kraju. Pamiętam, że na pozycji drugiej w derbach Londynu, po długich targach stanęło na 1 i 2 a leszcze skończyli z wynikiem 0-0. Ten remis był absolutnie najpierwszym w kolejce do dostawienia no ale wyszło jak wyszło. Zresztą nie było co narzekać bo obroty w tamtych czasach na 13-LA były na tyle wysokie, że kolega kupił "Dacię" i jeszcze starczyło mu na wejście w system na następny tydzień gdzie puknęliśmy 13-kę...:)
Tym faktem jednak nie ma się co chwalić ponieważ wypłaty (11 home win) były symboliczne....
O Służewcu na blogu było już tak dużo, że nie wiem czy nie będę się powtarzał ale co by nie napisać to wyścigi konne były zawsze na pierwszym miejscu i bezwzględnie w przekroju dziejów przyniosły mi najwięcej satysfakcji, zwycięstw i po prostu kasy. Śmiem twierdzić, że tylu zaświadczeń do US, a brałem je tylko sporadycznie i tylko od 20K wzwyż, nie miał nikt w pewnym długim okresie. Doskonały program na prostym arkuszu kalkulacyjnym który uwzględniał kilkanaście różnych zależności dawał taki efekt, że możliwości każdego konia w stawce wyskakiwały w postaci osiągniętego wyniku który zdarzy się dopiero za chwilę..:) - często bez pudła w kolejności od pierwszego do ostatniego.
Za Służewiec wzięły się w którymś z sezonów firmy "Betako" i "Toto Mix" i tu już była jazda bez trzymanki. Co prawda rekord wysokości wypłaty w tej materii dzierżą inii koledzy ale i ja nie mam co płakać. Przygoda na torze skończyła się dla bukmacherów jeśli dobrze pamiętam po zwycięstwie og Falkensee którego wystawili na 20/1 a spora część graczy miała go "w dudy"....
Prawdę mówiąc to smutne, że warszawskiego toru nie obsługują hazardowo nasze rodzime firmy. Ja wiem, że na początku mocno się sparzyły ale chyba nic nie stoi na przeszkodzie żeby podejść do sprawy profesjonalnie zatrudniając znawców w tym temacie. I tak jak nie gram w sieci bo tej formy nienawidzę to akurat na służewieckich koniach chętnie zmierzyłbym się z Mixem, Fortuną czy STS-em popijając kawkę przed ekranem z relacją live....
Kasyno trafiło do rozkładu w pierwszy dzień po wejściu do Polski. Z kolegą Bogdanem już po kilku słowach wiedzieliśmy że nic nas nie zatrzyma. Prosto ze Służewca wsiedliśmy w sportowe Mirafiori (takie Ferrari tego okresu) żeby za kilka godzin wylądować w Krakowie pod "Złotą Różą"
Uzbierałem dość łatwo spory stack w black jacka a kiedy krupierka ogłosiła koło 3 w nocy że do zamknięcia stołu pozostało 5 rozdań, poszedłem na całość. Już w 1 krupie splitowałem figury bodaj 7 razy (można było) i przejąłem cały szmal. W kolejnych rozdaniach podobnie i z tym całym klopsem usiadłem jako zupełny laik przy wolnym miejscu na rulecie. Nieśmiało wystawiłem mnóstwo fiszek na małe numerki ponieważ dalej bym nie dosięgnął taki był tłum. I przyszła jakaś 2-ka no i co tu dalej mówić...:)
W Warszawie chodziłem później do kasyn przez jakiś czas i bardzo lubiłem kółko, zwłaszcza stawiając pięć kolejnych cyferek czyli grę na sektor. Można powiedzieć, że nawet się w tej sztuce wyspecjalizowałem. I choć mnie ani karty ani kulki jakoś specjalnie nie rajcują to jak to piszę to tak sobie myślę, że może trzeba się wybrać do Marriotta i dać losowi szansę....
Do największych "strzałów" w Fortunie muszę zaliczyć golf. W jednym z turniejów w składzie 24-osobowym popularny Prof wystawił notowania jak w standardowej 160 osobowej stawce. Kursy od 2,00 do 8,00 za miejsca 1-8 trzymali przez kilka dni aż do rozpoczęcia rozgrywek. I tak dostawiałem dzień w dzień kolejne kupony nie chcąc przesadzać z siłą bo a nuż wyjdzie szydło z worka. Szczęśliwie dla Profa z ofert do ósemki zaczepiło się tylko czterech zawodników a ja mam do dzisiaj żal do siebie, że nie ustrzeliłem ich poczwórną taryfą...
Z Mixa dam dwa przykłady. Pierwszy to cały rok bez skuchy w singlu pod tytułem golf under/over.
Płacili za to 1,80 czyli na czysto 1,62 (wtedy jeszcze 10%) ale kasa była pewna jak w banku. Chodziło o to z jakim najlepszym wynikiem skończy się runda, i czy ich oddsmaker nie wiedział o co chodzi czy sami łoili w te klocki tego nie wiem ale błędy były zawsze o kilka dołków...
Drugi przykład z całej palety to błąd ogólnoświatowy. Choćby stąd wiadomo jak to jedni spisują kursy od drugich. Otóż w MŚ kobiet w piłce nożnej płacili za wyjście z grupy przyjmując że z czterech grup wyjdą po dwa zespoły kiedy w regulaminie stało jak byk, że również trzy trzecie drużyny zagrają play-off. Wypłaty za te trzecie były ogromne a że któreś musiały awansować było automatem..
Historia z Betako to oczywiście pieski. Od połowy grudnia do końca stycznia miałem swój czas w Monmore Green. Były dni, że na 8 wyselekcjonowanych biegów, singlem trafiałem 7 ze średnim kursem 7/2 a wszystko to w pomieszanych pełną permutacją tryplach. Tak było na przykład jeszcze na ścianie wschodniej w Domach Centrum ale też i później na Nowolipkach.
Teraz pieski przyjmuje Toto Mix lecz tej sztuki już u nich nie powtórzę ponieważ trypli nie trzymają. Ale jest tam jeden zasadniczy szpil który być może uda się skonsumować na pojedynczych, osobnych gonitwach. Idze o wypłaty gdzie TM stosuje wariant live a ja z arkusza kalkulacyjnego wiem ile to będzie warte na SP (starting price)...:)
Kompleksowy wniosek jest następujący. Muszę coś z tego wybrać. Na różnice kursowe u naszych milusińskich trudno liczyć. Nauczyli się już dostatecznie. Poza tym ewentualne świry coraz rzadziej wchodzą i czasem wygląda to na zblatowany system.
A Służewca, piesków, analiz piłkarskich i wyszukiwania RK nie da się nijak czasowo połączyć. Tak więc póki co siedzę, oglądam wyścigi, zerkam na oferty i kombinuję w którym pójść kierunku....
cdn
pozdrawiam