witam
W stosunkowo nieodległych czasach rozgrywki angielskich lig w tradycyjnym angielskim święcie "the day after Christmas Day" były dla mnie zwieńczeniem całego hazardowego roku. Piłkarskie zmagania na wyspach to oczko w głowie, hobby a można by powiedzieć nawet szajba od wczesnej młodzieńczości którą starałem się skutecznie eksponować na rozmaitych kuponach w przeróżnych formach gier. Wkładałem w to ogrom pracy od standardowych analiz kilkunastu zmiennych po lekturę prasy lokalnej. Ale jak wszystko na tym świecie ma swój kres, przyszedł i na to finał. Nawet nie pamiętam co było powodem lecz nagle LA zniknęła z firmamentu zainteresowania. Do tego stopnia, że śledząc notowania cały angielski blok opuszczam. Nie wiem kto prowadzi, kto spada i jak stoją moje ulubione niegdyś zespoły. No cóż, tak to właśnie wygląda.
cdn.
pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz