sobota, 7 października 2017

Hazard błogosławiony

witam

Przez ostatnie dni tak wiele się wydarzyło, że nawet nie będę się starał żeby to wszystko opisać.
Odszedł mój bardzo bliski kolega, wieloletni wspólnik w interesach i był to dla mnie fakt tak niespodziewany, że myślę o tym bez przerwy i nie umiem się z tym pogodzić. W nawale wszechobecnej politycznej przepychanki, w ogromie światowych kataklizmów, wojen i zwyrodniałego terroryzmu takie z pozoru zwyczajne sprawy każą się na chwilę zatrzymać i po raz kolejny zastanowić nad sensem ziemskiej egzystencji.

W hazardzie po staremu. Jak to się mówi z "bukami" od dłuższego czasu "jestem po jednych pieniądzach". Typowa matematyczna funkcja okresowa nie dająca się wybić ponad pewne poziomy. Przyznam, że taka przepychanka coraz bardziej zniechęca mnie do gry. I wiem, że taki stan rzeczy to wyłącznie moja wina.
Najlepszym dowodem na powyższą tezę jest blog w którym się produkuję bo prócz wartości pamiętnikarskiej posiada on istotny walor analityczny. Wystarczy porównać jak zajmowałem się meczami piłkarskimi i każdym innym zdarzeniem sportowym który wsadzałem do gry kilka lat temu i amatorką którą uprawiam obecnie. Niebo a Ziemia.
Inna sprawa, że hazard też się zmienił a ogólna gangrena z "niedołożeniem starań" mówiąc enigmatycznie, być może daleko bardziej naruszyłaby mi grubość przysłowiowego portfela.
Ok, tak więc bawię się w te swoje remisy i coraz bardziej upraszczam sposoby ich wynajdywania. Bo przecież dobrze wiem, że przyjmując podział punktów jako 33% (takie staram się wybierać) - złożenie 13 prawidłowych pozycji na jednym kuponie to przypadek jak 1 do 1.600.000.
I często się zżymam, i co i rusz się wściekam, że po doskonałym początku 5/5 niemal cała reszta omyka się jedną bramką, karnym w ostatniej minucie czy "błędem" sędziego ale tak właśnie musi być i tak to właśnie stale będzie.
Przy okazji upadł mit, że ktoś oto uaktywnia niefart kiedy wcześniej publikuje wysłane rozpisy. Tak czy siak sprawa wygląda podobnie i kilkanaście kolejnych zagrań jest tego znakomitym potwierdzeniem.
Na koniec odcinka powinienem powrócić do tytułu.
Hazard czyli te zło wcielone ma w moim wypadku znaczenie zbawienne. I być może dlatego ta zabawa trwa w nieskończoność.
W połowie lat 70 ubiegłego wieku, kiedy z geodezyjnej firmy w której pracowałem większość moich znajomych wyjeżdżała na lukratywne kontrakty do Iraku, mnie w Polsce zatrzymał Służewiec. Nie wyobrażałem sobie świata bez środy, soboty i niedzieli pośród ścigających się koni.
Abeba i inne drobnoustroje zdziesiątkowała w krótkim czasie grono podróżników a ja wciąż piszę.
Koń potęgą jest i basta.

Jeden z nocnych rozpisów na dobry początek...
https://www.sts.pl/pl/user/?action=show-ticket-detail&id=312801799012305057&live=&ajaxCall=1&ticket_index=1&fullticket=1

PiS: 23'55"
Tradycyjnie końcówka słaba ale dobrego humoru szczególnie pozbawił mnie żużel. A niech go dunder świśnie....:)

cdn
pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz