piątek, 26 listopada 2010

Mój Armagedon – dzień 5

witam

Jak na razie kuracja nie wygląda najgorzej. Te wszystkie internetowe opowieści o fatalnym samopoczuciu, torsjach, biegunkach i tym podobnych duperelach jeszcze się nie objawiły. W zasadzie funkcjonuję całkiem normalnie, wcinam wszystko jak leci i tylko może więcej śpię. Nawet sporo więcej.

Z plusów, ograniczyłem mocno palenie i to nie tam z powodu tej mojej esicy bo akurat nie ma tu żadnych przełożeń, ale z powodu zobojętnienia wobec przysłowiowego dymka. Ja wiem, pewnie mógłbym to rzucić w cholerę ale spróbuję zrobić to małymi krokami. W końcu wszelkie radykalizmy to w mojej sytuacji nie jest najlepszy pomysł.
Następny plus to co by nie mówić – waga. Inaczej się czuję mając teraz 90-kę niż te brzuszaste 115 :) Więc gdyby tak, zakładając optymistycznie, wyjść z tego gówna to mam szanse załapać się do młodych, wykształconych z wielkiego miasta z figurą i fizjonomią pewnego Nowaka :) Idąc dalej, może trafię też na swoją Izabel.....

Kłopotem są te prochy. Rano i wieczorem potężna dawka trucizny. Jak wiadomo działa to tak, że trzeba wytruć wszystko a odbudować ma się tylko to co zdrowe. Jednak świadome łykanie tego szajsu nie jest komfortowe psychicznie i totalnie mnie odrzuca. Patrze na te prochy jak na wroga.
Przeraża mnie też czas tej kuracji. Ale z drugiej strony mam już plan awaryjny o którym myślałem od dawna i nie mogłem się przymusić do jego realizacji.
Muszę odnowić bazę danych na wyścigi konne na Służewcu. Wpisać do bazy przynajmniej cały rok 2010 tak, żeby na wiosnę, kiedy ruszy nowy koński sezon być w temacie jak za minionych czasów, złotych czasów sukcesu. Tyle ile mam zaświadczeń do US i na jaką kasę to lepiej nie mówić i tak w przekroju całego hazardu to jest bez wątpliwości moja kluczowa dyscyplina.
No chyba że jutro puknę w lotto te 10 baniek kumulacji :)
A rano, jak nie przyśpię przy kompie, postaram się dać jakiś weekendowy plan gry.

Pozdrawiam

PS: za wikipedią
Har-Magedon (Armageddon, Armagedon, Armagieddon) to miejsce zapowiadanej w Apokalipsie św. Jana (Ap 16;16) ostatecznej bitwy między siłami dobra i zła, w której hordy Szatana zetrą się z anielskimi hufcami pod wodzą Chrystusa w zażartej walce. W jej wyniku demoniczne siły i ich sprzymierzeńcy zostaną ostatecznie pokonani, a Boskie zwycięstwo rozpocznie okres tysiącletniego panowania Chrystusa (czyli Millenium). Walkę wygrywają słudzy Boży. Szatan zostaje uwięziony na tysiąc lat w Czeluści. Po upływie tysiąca lat Szatan zostaje uwolniony i wtedy siły zła ostatecznie przegrywają. Wszyscy źli ludzie razem z Diabłem zostają zrzuceni do "jeziora ognia". Bóg tworzy nowe miasto, w którym nie ma chorób ani śmierci, głodu, płaczu i smutku. Żyją tam wyłącznie dobrzy ludzie.

2 komentarze:

  1. Stary dobry hapece ;)

    Nie daj się, no i czekam na twoje propozycje\)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na te 10 baniek nie licz za mocno ,jutro pofatyguje się do kolektury :)

    OdpowiedzUsuń