witam
Dzisiaj, 8 godzin wymęczyłem na pierwszej sesji chemioterapii.
Generalnie nie polecam :) tej przyjemności choć pisząc te słowa pod wieczór, dało się wytrzymać.
Były oczywiście chwile podłamania, bo przyszedłem na zabieg w optymistycznym nastroju, moze nawet nazbyt optymistycznym, z radiem w galaxy, z krzyżówkami (5 całych przeszło). Ale jak toto zaczęło się przedłużać, a żyła zaczęła "pęcznieć" z bólu przestało mi się to wszystko podobać.
Ale wytrwałem :) jakoś. Powrót to mrowienie w palcach i to takie (dziwne), że nie dało sie otworzyć zamka w drzwiach. Ale teraz już gitara. Idzie Turf Paradise i idzie dobrze.
A od jutra 3 tygodnie chemii w prochach. Opisy nie wygladają zachęcająco ale skoro się coś zaczęło trzeba w to brnąć. Taki los.
Generalnie to zawsze miałem gdzieś za uszami, że mnie kiedyś los dopadnie. Cóż, rodzinna przypadłość.
pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz