witam
Dzisiaj mija miesiąc od rozpoczęcia chemioterapii i około póltora od momentu kiedy się wogóle dowiedziałem o swojej chorobie. Właściwie można powiedzieć, że jak na razie nic się w moim życiu nie zmieniło. Śpię jak spałem, gram jak grałem. I wrócił apetyt ze zdwojoną siłą, a że z wielu przyjemności jakie mi jeszcze zostały do dyspozycji dobre jedzenie to priorytet, więc nie mam co narzekać.
Najgorsze są pierwsze dwa, trzy dni po chemii w kroplówce - ale mając świadomość że te nudności, ból głowy i takie tam pierdoły zaraz przejdą (a znam to już z autopsji) to idzie wytrzymać.
Teraz to tylko ochrona przed mrozem. Zwłaszcza palce a właściwie końcówki palców reagują mrowieniem i policzki które pieką na mrozie jakby naraz wbijało się milion szpileczek. Ale podwójne skarpetki, ciepłe rękawiczki i szalik owinięty na twarzy i gra muzyka.
Piszę sobie te uwagi do historii choroby żeby kiedyś, jak się wszystko uda, móc to wszystko sobie powspominać. Jaki to byłem optymistycznie nastawiony i odważny w stosunku do przyszłości. Ten optymizm i odwaga może mnie zacząć opuszczać w miarę jak przybliża się termin operacji. Bo dopiero operacja jak wiadomo pokaże czarno na białym co tam faktycznie siedzi i jak się mocno zagnieździło.
pozdrawiam
aż się boję dni(a) bez notki tutaj :/
OdpowiedzUsuńZ tego wymiaru mam zamiar pisać do 2050 roku.
OdpowiedzUsuńZ innego wiecznie....
pozdrawiam
Nie wchodzą komentarze, coś się knoci.