niedziela, 22 listopada 2020

Nie dać się zwariować

 witam

Coraz mi bliżej do podjęcia decyzji o zawieszeniu butów na kołku. Dzisiaj wykonałem kolejny idiotyzm grając w pojedynku na imć Stocha a przecież wiadomo było, że pan primadonna ma migrenę....
Zatem skala przyzwolenia na robienie głupstw osiągnęła apogeum i w hazardzie póki co nie mam czego szukać. Łatwo powiedzieć może ktoś zauważyć, z gry tak jak z palenia papierosów nie można się po prostu bezboleśnie wycofać. Otóż można. Wyścigi konne na Służewcu rzuciłem bezpowrotnie z dnia na dzień kilka już lat temu i o dziwo ani nie odchorowałem tego kroku ani nawet zbytnio za torem nie tęskniłem. W kolejnych sezonach pojawiałem się tylko na Derbach i Wielkiej Warszawskiej ale wyłącznie w celach towarzyskich. A stało się to trzeba wiedzieć po 40 latach przymusowego uczestnictwa w mitingach, w pogodę i niepogodę.
No nic to, wracając do aktualności grubsze zagranie nie wypaliło na całej linii. W końcówce kupony posypały się jak domek z kart i nawet nie sprawdzam czy coś tam "w Zawichoście przybyło". 

Już tradycyjnie (od tygodnia) na obiad opchnąłem własnoręcznie przyrządzone żeberka z BBQ myśląc psia mać o wirusach. Otóż po raz pierwszy spotkałem się z relacją dobrej znajomej która właśnie przechodzi przez Covid w domowej kwarantannie. Z niewielkimi objawami ale zawsze.
No cóż, nie należy lekceważyć skurwiela i dlatego stosuję się do zaleceń i na zewnątrz zawsze używam pleksiglasowej tarczy, rozpryskuję w domu przeciwbakteryjne mieszanki a doustnie, tak jak w tej chwili delektuje się "wiskaczem"
Masek nie trawię. Miewałem od nich stale spierzchnięte usta i całą masę różnych niedogodności oddechowych. A w moim wieku, oddech to jedna z niewielu rzeczy z których mogę jeszcze korzystać...

cdn
pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz