witam
Mam powiedzmy sobie dwa KK i po all-in od gościa, na flopie pojawia się K77. Bajka, ale do czasu kiedy okazuje się, że oto wróg ma 77. No szlag by trafił.
Tak mniej więcej wyglądają też nasze wysiłki na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.
Ja oczywiście dobrze wiedziałem przeżywszy już 16 olimpiad, że niespodzianek będzie mnóstwo. Taka jest magia tych specyficznych zawodów odkąd pamiętam. Ale dlaczegóż nasi nie mogą wykręcić choćby "życiówki" i pogonić towarzystwo, tego nie rozumiem.
Dzisiaj w nocy nareszcie trafił się inauguracyjny, srebrny medal.
Niestety tego na żywo nie zobaczyłem bo akurat pierwszy raz od zainstalowania zawiódł router.
Zadzwoniłem do firmy i okazało się, że do tych mega bitów co to oni mi przesyłają mam zbyt stary model. O wy w mordę, już ja z wami zatańczę. Po obiedzie się do nich wybieram....
Tak prawdę mówiąc to medali spodziewałem się głównie w lekkiej atletyce. A ta jeszcze przed nami. Trzy krążki w młocie, co najmniej jeden w oszczepie, jeden w biegach + jedna sztafeta co się przekłada na 222. Przydała by się jakaś pozytywna sensacja ale na trwające igrzyska coraz trudniej patrzyć pozytywnie.
No nic to, kiedyś silny mieliśmy boks, zapasy, podnoszenie ciężarów a nawet pływanie, strzelectwo itd itp. Gdzie się to wszystko podziało...?
Rozśmieszają mnie sprawozdawcy, zwłaszcza jeden. Że coś tam, coś tam za 3 lata czy za siedem lat.
Leszcze, Świątek za 7 lat (a może już za 3) będzie miała za przeciwników 40 owłosionych chłopów którzy na chwile poczują się kobietami a za 10 lat do walki staną wyłącznie...
A przysłowiowy Kowalski będzie zmuszony siedzieć w piwnicy w obawie przed Covid omega-77 zgwałcony prze lobby konowałów. Oni poczuli moc i już tego nie odpuszczą.
cdn
pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz