witam
Ponieważ ostatnimi czasy człowiek nie zna dnia ani godziny wypadałoby po 50 latach czynnej służby na hazardowym stanowisku, ostatecznie rozprawić się z tą skomplikowaną materią.
Gdybym miał uczciwie poukładać ranking preferencji w moich grach na pieniądze na początku z pewnością wymienię wyścigi konne na Służewcu. Przez wiele lat udało mi się trafić tak wiele samodzielnych, skumulowanych kwint, piątek i czwórek, że to aż trudno sobie wyobrazić. To był prawdziwy samograj oparty głównie na matematycznym przetworzeniu kilku zmiennych czego nikt w zamierzchłych czasach nie robił.
Dużo później, tak kilka lat temu, dopóki jeszcze było można, podobny szpil stosowałem na amerykańskich, ale tylko prowincjonalnych torach konnych z małymi obrotami w totalizatorze. Tam zasada była inna i polegała na różnicach pomiędzy notowaniami ML i SP. Powiem nieskromnie, że znałem w przybliżeniu na długo przed startem każde SP które czasami odbiegało od ML wielokrotnie. Te "czasami" trzeba było tylko umiejętnie wykorzystać.
Kolejne w hierarchii wartości były wyścigi greyhounds, najpierw w nieistniejącym już "Betako" a jeszcze tak niedawno w STS. Psy ścigające się na tym samym torze co kilka dni w wyścigach grupowych to obliczeniowe wyzwanie dla królowej nauk. Wystarczyło wybrać mało kolizyjny tor, przekalkulować sporą garść dostępnej wiedzy, formy, czasów i innych dupereli. Prosta sprawa...:)
Następna była piłka. Kiedyś zwłaszcza angielska. Ale mówiąc szczerze istotnych fruktów prawie nigdy mi nie przynosiła. Co nie znaczy, że zakłady wzajemne powodowały same straty. To w moim pojęciu taka zabawa, taka młócka na przysłowiowym remisie. Prawdziwa sinusoida raz z tarczą a za chwilę na tarczy. I tak jest cały czas. Kilka w przekroju pół wieku błędów bukmacherów które wychwyciłem to jedyne znaczące sukcesy.
Dwunastka ze 40 lat wstecz w LA (były wtedy 2 z kumulacji) to też był całkiem niezły skok na kasę.
A w pokera grać nie umiem. Wiem na czym polega i owszem ale nie mam do niego smykałki. I nikt mi nie powie, że wystarczy znać te wszystkie tabelki z procentami. Te zna na pamięć kilka milionów ludzi a i tak w turniejach do pierwszej setki i wyżej awansują zwykle ci sami. Do pokera trzeba mieć jeszcze coś o czym nie mam pojęcia. Tak więc zawsze traktowałem ten sport zabawowo....
Inne konkurencje omówię później bo czas na obiad.
Dzisiaj wspaniała golonka...:)
cdn
pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz